Geneza i pomysłodawcy
19 Maja 2018 w Zielonej Górze odbyła się pierwsza konferencja tego typu w woj. lubuskim – Greenfield Conference.
Nazwa konferencji odnosi się bezpośrednio do terminu używanego w IT wobec projektów tworzonych od podstaw, obarczonych wysokim ryzykiem.
Pomysłodawcami oraz organizatorami tej inicjatywy byli członkowie zielonogórskich grup zrzeszających programistów-pasjonatów mających doświadczenie w organizowaniu meet-up’ów:
Muszę przyznać, że Zielona Góra jest pięknym i zielonym miastem, a ponadto posiada aktywną społeczność pasjonatów IT.
Moim zdaniem warto posłuchać wywiadu z Pawłem Sroczyńskim i Urszulą Szczepaniak w Radio Zachód.
Cele główne oraz inne – równie istotne
Głównym celem konferencji było, jak zawsze w przypadku tego typu wydarzeń:
- zarażanie wiedzą, prezentacje nowych idei i opowiadanie historii z ciekawych projektów – przez prelegentów
- nawiązywanie nowych znajomości, wymiana poglądów i wchłanianie atmosfery – przez uczestników
- łowienie talentów, uzupełnianie szeregów i pokazywanie się jako wymarzone miejsce pracy – przez partnerów
- zaznaczenie miasta na konferencyjnej mapie polski, pokazanie siły społeczności i zrobienie czegoś dobrego dla innych – przez organizatorów
Każdy znajdzie coś dla siebie, wszystkie cele mają sens i są potrzebne. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na ważny cel poboczny jakim była charytatywna zbiórka pieniędzy ze sprzedaży biletów. Po ostatniej prelekcji w wykonaniu Vladimira Alekseichenko w auli Wydziału Informatyki, Elektroniki i Automatyki, Paweł Sroczyński ogłosił, że organizatorom udało się zebrać ponad 10 tyś. zł na cele charytatywne. Jestem przekonany, że w przyszłym roku będzie więcej 😉
Co się działo na Greenfield Conference
Przed rozpoczęciem otwierającej prelekcji można było nawiązać pierwsze znajomości i dowiedzieć się interesujących ciekawostek nt. pracy kolegów po fachu. Pozdrawiam kolegów z cinkciarz.pl
Całość wydarzenia otwierała prelekcja Maćka Aniserowicza zatytułowana „Szczęśliwy programista„, zawierała w sobie wiele treści, które można znaleźć w jego książce „Zawód: Programista”. Wielokrotnie aulę rozbrzmiewał odgłos gromkiego śmiechu – lekka atmosfera jest stałym elementem prezentacji na tego typu spotkaniach. Po otwarciu nastąpiła seria 15 minutowych przerw i 45 minutowych prezentacji.
W środku wydarzenia przewidziana została przerwa obiadowa. W trakcie całego wydarzenia był obecny obfity catering – naprawdę nie można było narzekać.
Wiele wykładów zapamiętam na długo, ze względu na wartość merytoryczną i rozrywkową.
- Tomasz Łączkowski „o znaczeniu słów słów kilka” – za przedstawienie codzienności życia programistów w aspekcie prowadzenia projektów na przykładzie rodziny
- Szymon Kulec „Jak zalogować wszystko” – za niskopoziomowe rozwiązania, pozwalające zalogować wszystko oraz tła w prezentacji, które rozproszyły część słuchaczy
- Jarek Ratajski „DROP DATABASE: przypowieść galaktyczna” – za inny, świeży punkt widzenia w świecie gdzie wszędzie najpierw stawia się bazę danych, a dopiero potem pisze aplikację.
- Jarek Pałka „Sagi, strumienie, reaktywność i inne buzzwordy” – za śmiech do łez i wgląd w wyzwania jakim muszą sprostać programiści pracujący w allegro.pl
Prezentacja zamykająca należała do Vladimira Alekseichenko, zawierała wiele materiałów wideo związanych z intensywnym rozwojem algorytmów opartych na sztucznych sieciach neuronowych. Na zakończenie swojego wystąpienia nastraszył nas – programistów, zwiastując świt sztucznej inteligencji potrafiącej kodować efektownie oraz zmierzch ery kodu wprowadzanego z klawiatury 😉
Czy było warto?
Przejechać prawie 1000km w dwa dni, aby być obecnym na tym wydarzeniu?
Odpowiedź jest prosta i brzmi: było naprawdę warto. Miasto piękne, atmosfera wspaniała, nowe znajomości, świetna organizacja i wyjątkowo silny program oraz zestaw prelegentów. W mojej ocenie, to wydarzenie bije na głowę tegoroczny CodeEurope w Warszawie z 24 kwietnia.
Część wykładów można znaleźć w sieci – warto poszukać, bo materiały są dobrze przygotowane i zawierają dużą dawkę agnostycznych wartości merytorycznych. Jestem przekonany, że za rok kolejna edycja Greenfield Conference – na pewno znowu odwiedzę Zieloną Górę.